Jak pokochać własną matkę?

miłość mama matka i córka

Miłość to proces

Kiedy rozpoczynałam swój miesięczny, majowy urlop koleżanka z pracy zapytała:

– Jak będziesz odpoczywać?

Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to:

– Pojadę do mamy.

Bo od pewnego czasu tak mam, że jak jestem w jej pobliżu to odpoczywam. Lepiej mi się oddycha. Jakby w powietrzu było więcej tlenu.

Miłość do mamy, jak każda inna relacja, to proces, który ewoluuje. Dojrzewa. Zmienia się. Cieszę się tym, co jest teraz, bo nie zawsze tak było.

W ciągłym ruchu

Moja mama to wulkan energii. Nawet teraz kiedy ma 80 lat, jest pełna sił witalnych. Przeszła niedawno operację, ale szybko się regeneruje i samodzielnie ogarnia rzeczywistość. Kiedy byłam małą dziewczynką jej dynamika była dla mnie czasami kłopotem. Ja przejawiałam cechy flegmatyka. Lubiłam działać powoli, z namysłem, według planu. Mama przeciwnie. Wszystko robiła szybko, na wczoraj, ciągle gdzieś pędziła. Niejednokrotnie działała pod wpływem impulsu. Pamiętam jak razem gdzieś wychodziłyśmy, to szła dla mnie zbyt szybko. Poganiała mnie zawsze, abym dorównała jej kroku.

Na odwrót

A potem role się odwróciły. Kiedy mama wybierała się ze mną, w ramach spaceru, po dzieci do szkoły, musiałam doliczyć dodatkowy kwadrans w jedną i drugą stronę. W pewnym wieku to ona zaczęła wolniej się poruszać, a ja pędzić przez życie jak torpeda. Zrozumiałam, że rzeczy są w życiu zmienne i niektóre wynikają z roli jaką w danym momencie pełnimy. Inaczej funkcjonuje dziecko, inaczej matka Polka, inaczej babcia.

W ramionach matki

Kiedy wyjeżdżałam po maturze z rodzinnego domu na studia do Warszawy, miałam przekonanie, że przekraczam bramy wolności. Nikt mi nie będzie mówił, jak mam żyć, co jest dobre a co złe, co ładne, co brzydkie. Opuszczam gniazdo i wychodzę spod maminych skrzydeł. A chwilę później okazało się, że przez 6 tygodni nie mogłam przyjechać do domu. Poczułam wtedy ogromną tęsknotę. Kiedy w końcu się spotkałyśmy, rzuciłyśmy się sobie w ramiona i przez dobrych kilka chwil płakałyśmy obie ze wzruszenia. Wtedy przestałam być nastolatką. Skończył się bunt. Na jego miejscu zaczęła kiełkować miłość i wdzięczność.

Po drugiej stronie

Kiedy zostałam mamą, zaczęłam dojrzewać także jako córka. Odkryłam emocje, które po drugiej stronie są niedostępne. Nie da się wyrazić uczuć, które towarzyszą matce karmiącej piersią swoje dziecko. Nie da się opisać tego, co czuje matka zatroskana o zdrowie swojej latorośli. Nie można wyobrazić sobie bólu rodzica, która patrzy na cierpienie swojego dziecka z powodu jego złych wyborów. To jazda bez trzymanki na najwyższych obrotach. To można zrozumieć i poznać tylko przez doświadczenie.

Nie szuka swego

W obliczu swoich słabości w relacji małżeńskiej też uczyłam się bardziej ją kochać. Przekonując się, jak trudno czasami być w jedności i miłości z mężem, dostałam dużo zrozumienia do mamy. Nie unosić się pychą, nie szukać swego, nie liczyć na oklaski to wyzwania na całe życie i nie zawsze dochodzimy do zamierzonego celu, mimo wielu starań. W obliczu swoich porażek zobaczyłam, że często jest inaczej niż byśmy sobie tego życzyli. Pewnie mama, tak jak ja, chciała dobrze, ale nie zawsze się jej to udawało, nie zawsze dawała radę. Teraz już wiem, że nie ma ludzi idealnych, a chyba tego od niej oczekiwałam.

Miłość dojrzała

I tak z roku na rok młodzieńcze, wygórowane nadzieje, weryfikowały się. Tym razem przez moje własne, nie jej, życie.

Jakiś czas temu zrozumiałam, że moja mama, tak jak każdy z nas, jest najlepszą wersją siebie. Mam przekonanie, że zawsze chciała dla mnie dobrze i miała szczere intencje. Wiem, że kocha mnie i moje rodzeństwo. Dlatego cieszę się teraz dojrzałą relacją, w której Bóg wypełnia swoje przykazenie z obietnicą.

IV Czcij ojca swego i matkę swoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan Bóg Twój da Tobie.

Więcej niż przyjaźń

Szczerze lubię i cenię moją mamę. Za wiele rzeczy ją podziwiam. Mam w sercu dużo wdzięczności, za wszystko, co mi dała, to kim jest i zawsze była. Łapiemy dystans do tego, co bywało trudne. Śmiejemy się z porażek. Potrafimy się nie zgadzać. Możemy rozmawiać o wszystkim. Nie mamy przed sobą tajemnic. Śpiewamy razem, modlimy się, dotykamy … To więcej niż przyjaźń.

Na zakończenie zapytam o Twoją relację z mamą?

Jak w niej wzrastasz ? Może jesteś na zupełnie innym etapie?

Jestem ciekawa Twojej historii. Jeśli masz ochotę napisz do mnie o tym w komentarzu lub w wiadomości prywatnej. Dzień matki to moment, który zachęca do takiej refleksji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *