Czyją winnicę uprawiasz ? 

1 Księga Królewska

O wolności, która kocha, ale nie zawłaszcza

Na jednym z etapów mojej duchowej formacji spędziłam kilka dni w klasztorze. Wyłączyłam telefon. Byłam z siostrami na modlitwie. Wzięłam ze sobą książkę – coś „pobożnego”, pasującego do miejsca i czasu, który miał służyć pogłębianiu relacji z Bogiem.

Sięgnęłam po „Płomień pasji” ojca Wojciecha Jędrzejewskiego. Od jakiegoś czasu miałam ją na oku, ale dopiero wtedy, w klasztornej ciszy, przyszło na nią miejsce i moment. Szukałam drogowskazu – zachęty, że ten kierunek, który rozpoznaję jako nowy etap mojej drogi zawodowej, ma sens.

Byłam w pewnym ruchu. W procesie,  w pytaniu, w  przejściu.
I choć sięgnęłam po tę książkę w kontekście pracy, jej treść poruszyła we mnie coś głębiej. Nieoczekiwanie. Pokazała sprawy, do których wcześniej nie bardzo chciałam zaglądać.

Winnica

Dla zobrazowania jednego z omawianych tematów autor przywołuje historię o królu Achabie i Nabotowej winnicy. Ten fragment Pisma Świętego towarzyszył mi przez cały pobyt w klasztorze. Stał się Słowem – mocnym i osobistym. Kamieniem milowym nie tylko w procesie zawodowej zmiany, ale w moim dojrzewaniu jako człowieka.

(1 Krl 21) 
1 Po tych wydarzeniach stało się, co następuje. Nabot z Jizreel miał winnicę <w Jizreel> obok pałacu Achaba, króla Samarii. 2 Achab zatem zwrócił się do Nabota mówiąc: «Oddaj mi na własność twoją winnicę, aby została przerobiona dla mnie na ogród warzywny, gdyż ona przylega do mego domu. A ja za nią dam ci winnicę lepszą od tej, chyba że wydaje ci się słuszne, abym ci dał pieniądze jako zapłatę za nią». 3 Nabot zaś odpowiedział: «Niech mnie broni Pan przed tym, bym miał ci oddać dziedzictwo mych przodków». 4 Achab więc przyszedł do swego domu rozgoryczony i rozgniewany słowami, które Nabot z Jizreel wypowiedział do niego, a mianowicie: «Nie dam tobie dziedzictwa moich przodków». Następnie położył się na swoim łożu, odwrócił twarz i nic nie jadł. 5 Niebawem przyszła do niego Izebel, jego żona, i zapytała go: «Czemu duch twój jest tak rozgoryczony, że nic nie jesz?» 6 On zaś jej odpowiedział: «Bo rozmawiałem z Nabotem z Jizreel. Powiedziałem mu: Sprzedaj mi twoją winnicę za pieniądze albo, jeśli chcesz, dam ci zamiast niej inną winnicę
1. A on powiedział: Nie dam tobie mojej winnicy». 7 Na to rzekła do niego Izebel, jego żona: «To ty teraz tak2 sprawujesz rządy królewskie nad Izraelem? Wstań, jedz i bądź dobrej myśli. To ja ci dam winnicę Nabota z Jizreel». 8 Potem w imieniu Achaba napisała listy i opieczętowała jego pieczęcią, a następnie wysłała do starszyzny i dostojników, którzy byli w mieście, sąsiadujących z Nabotem3. 9 W listach tak napisała: «Ogłoście post i posadźcie Nabota przed ludem. 10 Posadźcie też naprzeciw niego dwóch ludzi nikczemnych, by zaświadczyli przeciw niemu, mówiąc: „Zbluźniłeś Bogu i królowi”. Potem go wyprowadźcie i kamienujcie tak, aby zmarł». 11 Jego współobywatele, starsi oraz dostojnicy, mieszkający w mieście, zrobili, jak im Izebel poleciła i jak było napisane w listach, które do nich wysłała. 12 A więc ogłosili post i posadzili Nabota przed ludem. 13 Potem przyszło dwóch ludzi nikczemnych, którzy zasiadłszy wobec niego, zaświadczyli przeciw niemu, mówiąc: «Nabot zbluźnił Bogu i królowi». Dlatego wyprowadzili go za miasto i ukamienowali go, wskutek czego zmarł. 14 Sami zaś posłali do Izebel, aby powiedzieć: «Nabot został ukamienowany i zmarł». 15 Kiedy więc Izebel usłyszała, że Nabot został ukamienowany i zmarł, powiedziała Achabowi: «Wstań, weź w posiadanie winnicę Nabota z Jizreel, której nie zgodził się dać ci za pieniądze, bo Nabot nie żyje, lecz umarł». 16 Kiedy tylko Achab usłyszał, że Nabot umarł, zaraz wstał, aby zejść do winnicy Nabota z Jizreel i wziąć ją w posiadanie.

Żywe Słowo

Okoliczności, w których byłam, pozwoliły mi przyjąć to Słowo bez oporu. W wolności. I z otwartością.

Zobaczyłam siebie w postaci Izebel.

Zrozumiałam, co miał na myśli terapeuta, gdy kiedyś mi powiedział:
„Jesteśmy pokoleniem wychowanym w lękowym stylu przywiązania.”

Wtedy odsunęłam to od siebie. Przecież moi rodzice byli dzielni. Silni. Poradzili sobie z tak wieloma przeciwnościami. Potrafili się podnosić, zaczynać od nowa, z każdej opresji wychodzili zwycięsko.

No właśnie – zwycięsko.
A czy w takiej rzeczywistości było miejsce na słabość? Na przegraną? Na strach?

Nieprzyjemne emocje – jak lęk, smutek, rozczarowanie – dla pokolenia wojennego i powojennego były trudne do zniesienia. Trzeba było je wyprzeć. Zaradzić im. Albo zaprzeczyć, że w ogóle istnieją.

W tej przestrzeni emocjonalnego napięcia nauczyłam się działać jak Izebel.

«Wstań, jedz i bądź dobrej myśli. To ja ci dam winnicę Nabota z Jizreel».

Znam to.

Cudze pragnienia

Pomogę ci zdobyć to, czego chcesz. Żebyś tylko nie był(a) rozgoryczony. Bo twoje rozgoryczenie mi zagraża. Bo chłonę twoje emocje tak mocno, że ich nie udźwignę. Boję się wyjść z tej symbiotycznej relacji, bo boję się samotności.

A skoro twoje cierpienie udziela się mnie – to zrobię wszystko, żebyś go nie czuł(a).
Nawet jeśli to znaczy, że zrobię coś, co nie jest dobre.

Klasyczne mechanizmy współuzależnienia.
Łatwiej spełnić cudze pragnienie, niż wytrzymać czyjeś cierpienie. Łatwiej działać, niż być. Łatwiej ratować, niż usiąść i się zatrzymać.

To czytanie pomogło mi zrozumieć, że Bóg chce mnie wolnej. Nie splątanej cudzymi emocjami. Nie uwięzionej w strachu przed samotnością, smutkiem, czyjąś złością.

Bo czasem ten smutek jest potrzebny.

Ważne pytanie

Gdyby Izebel była mądrą kobietą, pozwoliłaby Achabowi przeżyć swoje rozgoryczenie. Może wtedy zrozumiałby, że jego chciwość przynosi ból. Że nie wszystko można mieć. Że Nabot ma prawo do swojej winnicy.

Ile zła wyniknęło z tego, że ona nie potrafiła tego unieść? Że musiała działać? Że nie potrafiła zostawić sprawy Bogu?

Zrozumiałam, że wiele razy w swoim życiu działałam podobnie.
Uciekałam od trudnych emocji – cudzych i własnych.

Ale nie chodzi o to, by pytać: czego chcesz? – bo to może być tylko echo schematów, pragnień, które nie prowadzą do dobra.


Ważniejsze pytanie brzmi:
Co jest w tym wszystkim naprawdę słuszne?

Bo są sprawy ważniejsze niż czyjś chwilowy komfort. I jeśli coś jest trudne – nie znaczy, że trzeba to od razu naprawić.

Po dorosłemu

Dziś próbuję patrzeć z boku.
Uczę się być przy sobie.

Nie chcę ratować.

Nie chcę zarządzać cudzym życiem.

Nie chcę działać za innych.

To czytanie zmieniło mój schemat.
Mogę zatrzymać się. Zobaczyć. Rozeznawać.

Nie wszystko trzeba dźwigać. Nie wszystko naprawiać.

Każdy ma swoją winnicę.
I nie muszę już uprawiać cudzych.

Chcę wybierać wolność.
Wolność, którą daje Bóg – który pozwala nam czasem cierpieć.
Nie po to, by nas złamać, ale abyśmy dojrzeli.

Nie chcę już działać z lęku.
Chcę po dorosłemu. Z mądrością.

dobre owoce Boża winnica Słowo Boże